- Cesc no pośpiesz się! - Carlota stukała pomalowanym palcem w blat stolika w restauracji i wpatrywała się ze zniecierpliwieniem w swojego brata, który niemiłosiernie wolno jadł tosty z dżemem. Jeszcze chwila i spóźnią się na zajęcia, a ona przecież jeszcze musi sprawdzić, czy na pewno dobrze wygląda.
- Daj mi zjeść.
- Spóźnimy się!
- Mamy jeszcze piętnaście minut - powiedział spokojnym głosem - Zdążysz jeszcze nawet poprawić makijaż.
- Ale...ale...
- Spokojnie, on ci nie ucieknie, to jego praca.
Carlota zmierzyła swojego brata morderczym spojrzeniem. Nie rozumiała, jak on może być taki opanowany. Ona sama w głębi duszy trzęsła się niczym galareta. Nie mogła się doczekać, jak zobaczy przystojnego tancerza. Nigdy nie przypuszczała, że zakocha się od pierwszego wejrzenia tuż po tym, jak zakończyła jeden związek, ale tak się stało i niczego nie żałowała. Problem był tylko w tym, jak zdobyć wymarzonego chłopaka i nie wyjść przy tym na idiotkę?
Wiedział,że jego wolne tępo jedzenia doprowadza Carlotę do szału, ale nie potrafił inaczej. Długa kariera piłkarza nauczyła go, jak opanowywać nerwy, a najlepiej pomagało mu właśnie jedzenie. Może i sprawiał wrażenie opanowanego, ale wcale tak nie było. Odkąd tylko podjął decyzję, że pomoże siostrze, zastanawiał się, jak to będzie trzymać Isabelle w ramionach i poruszać się w rytm muzyki. Nie mógł się już doczekać tej chwili.
Starannie wytarł usta serwetką i dopił kawę.
- Skończyłem - posłał siostrze szeroki uśmiech. Pełne opanowanie - niczym przed najważniejszym meczem. Tak właśnie się czuł. Pierwsze spotkanie z Isabelle, pierwsze spojrzenie prosto w jej oczy miało być dla niego tak ważne niczym wyjście po raz pierwszy na murawę w niebieskiej koszulce nowego klubu.
- No to chodź, idziemy! - Carlota poderwała się i pociągnęła go za rękę. Poprowadziła brata przez hotel aż do miejsca, gdzie znajdowała się wielka sala ze ścianami pokrytymi lustrami, czyli studio taneczne - królestwo Isabelle i Matta.
Zostawili swoje rzeczy w pobliskiej szatni i razem weszli na salę. Na parkiecie siedziało już wielu ludzi w różnym wieku i różnej narodowości - ich znajomi z kursu. Cesc nie zwrócił nawet na nich uwagi, przemierzył całe studio spojrzeniem w poszukiwaniu tej jednej jedynej, dla której się tu pojawił. Była tam, na końcu sali. Stała przy odtwarzaczu muzyki i spierała się o coś cichym głosem z jej partnerem. Nie mógł oderwać od niej wzroku. W czarnych krótkich spodenkach jej nogi sprawiały wrażenie jakby sięgały do nieba. Co z tego, że była niziutka. Przeniósł spojrzenie na jej smukłą talię i wyżej, na piękne ciemne włosy. Nie mógł się już doczekać, jak staną twarzą w twarz. Oby tylko plan Carloty się powiódł.
Hiszpanka zatrzasnęła głośno drzwi od studia, czym zwróciła uwagę wszystkich zgromadzonych, łącznie z parą tancerzy.
- No dobrze proszę państwa, myślę, że jesteśmy już wszyscy i możemy zaczynać! - rozległ się dziarski głos Isabelle, na co Cesc od razu się uśmiechnął. Głos idealnie do niej pasował. Miękki i taki no, zmysłowy. Dawno już żadna kobieta tak go nie pociągała. Wiedział, że musiał powstrzymać w sobie takie uczucia, już dawno skończył z byciem "takim" facetem.
- Dobierzcie się wszyscy w pary i ustawcie się na przeciwko lustra - powitanie Is dopełnił głęboki głos jej partnera, który wskazał palcem na mężczyznę zmierzającego w stronę blondyna stojącego niedaleko Cesca - Nie Trey, nie możesz tańczyć ze swoim chłopakiem! Przecież mówię ci to codziennie!
Blondyn zrobił zawiedzioną minę i zamiast do swojego ukochanego, stanął obok panny Fabregas.
- Mogę panią prosić?
- Uhmm przykro mi, już mam z kim tańczyć - Carlota uśmiechnęła się przepraszająco i wskazała na Cesca - Gdyby nie ja, to uciekłby stąd z krzykiem i więcej nie wrócił.
- Och okej, rozumiem - blondyn zawiedziony poszedł szukać dalej partnerki, a Carlota puściła oczko bratu.
Ten zacisnął tylko usta. Gdyby nie to, że plan Carloty powinien się powieść, to w życiu nie zgodziłby się na takie traktowanie i udawanie najgorszego. Zawsze dawał z siebie wszystko to, co najlepsze i męczył się z tym, że musi się ograniczać.
Zajęli miejsce na środku sali, a tuż przed sobą mieli obróconych w stronę lustra Isabelle i Matta. W tle leciała już muzyka.
- Na początek pokażemy wam proste kroki i zobaczymy jak sobie z tym poradzicie - Is obróciła się i posłała wszystkim szeroki uśmiech. Matt pilotem nastawił odpowiedni kawałek i złapał ją w talii. Najpierw zaprezentowali im cały układ w normalnym tempie, a potem od nowa wszystko, lecz powoli, tak, by każdy mógł przyjrzeć się każdej figurze. Wybrana przez nich choreografia nie była trudna i Cesc stwierdził, że będzie musiał się bardzo natrudzić, by udać, że nie umie sobie z nią poradzić.
- Wszyscy gotowi? - Isabelle omiotła spojrzeniem wszystkich wczasowiczów - W takim razie puszczę muzykę i spróbujcie powtórzyć chociaż pierwsze kroki!
Carlota nie odrywała spojrzenia od tancerza. Gdy tylko usłyszała, że mogą już rozpocząć taniec, przygryzła wargę i chwyciła swojego brata za dłonie.
- Pamiętaj, masz być przekonywujący - syknęła cicho prawie że do jego ucha. Cesc tylko pokiwał głową starając się przy tym przyciągnąć myślami bliżej siebie piękną tancerkę, jednak jego wysiłki spełzały na niczym. Isabelle zajęta była pokazywaniem pierwszej figury jakiemuś starszemu małżeństwu.
- Cesc, no co jest z Tobą?! Tańczymy, bo on tu nigdy nie przyjdzie!
Wyrwany z zamyślenia postawił nieporadnie pierwsze kroki w rytm muzyki. Jeśli nie wyrzuci jej z głowy, to nawet nie będzie musiał udawać, że ma dwie lewe nogi, to samo przyjdzie. Tańczyli z Carlotą przez jakieś trzydzieści minut, a do spełnienia jej planu nie zbliżyli się nawet o milimetr. Para tancerzy jakby ich nie zauważała.
- No dłużej tak być nie może, Fabregas zrób coś! - Carlota jęknęła bratu do ucha w ich ojczystym języku.
Cesc zrobił pierwsze, co przyszło mu na myśl, czyli nastąpił jej na stopę i kopnął w piszczel.
- Ała, idioto! Ale nie masz przy tym pozbawiać mnie nogi! - krzyknęła i zmroziła go spojrzeniem.
Działanie piłkarza przyniosło zamierzony efekt i zwróciło uwagę tancerzy na rodzeństwo. Prawie od razu podszedł do nich Matt.
- Macie jakiś problem?
- Mój brat to zupełne beztalencie - jęknęła Hiszpanka i zamrugała zalotnie rzęsami - Jeszcze trochę, a całe wakacje spędzę w pokoju i stracę nogi.
- Tak nie może być - przejął się tancerz - Zaraz coś na to zaradzimy. Przepraszam na chwilę.
Uśmiechnął się do rodzeństwa i ruszył w stronę swojej partnerki, by zamienić z nią kilka słów. W tym samym czasie mąż starszej pani zmęczył się i usiadł na ławce przy wejściu.
- No kochanie, ja już nie mam siły, to nie na moje lata - uśmiechnął się przepraszająco - Ja tu sobie posiedzę i popatrzę, jak tańczysz.
- No i po problemie - Is odezwała się głośno i spojrzała na starszego pana - Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko, że na dzisiaj znajdę pana żonie nowego partnera?
- Ależ oczywiście, że nie.
- W takim razie zrobimy tak - tancerka wyłączyła na chwilę muzykę - Matt zatańczy z ... możesz mi przypomnieć, jak masz na imię? - zapytała Hiszpankę.
- Carlota.
- Matt zatańczy z Carlotą, a twój partner dotrzyma towarzystwa pani Helen. Może być?
Carlota energicznie pokiwała głową i prawie od razu znalazła się u boku tancerza. Właśnie tak miało być.
Cesc nie dowierzał własnym uszom. Ale jak to? Jak to on ma tańczyć z jakąś starszą panią? Co z tego, że sprawiała wrażenie uroczej. To nie tak miało być! On miał teraz wziąć w ramiona Isabelle i pokazać jej, że jednak umie tańczyć. Nie zgadza się na taki układ.
Przywołał na twarz sztuczny uśmiech i podszedł do starszej pani. Przecież nie mógł sprzeciwić się woli Isabelle.
- Dzień dobry, Cesc jestem.
- Helen.
Isabelle puściła na nowo muzykę. Cesc chcąc, nie chcąc podał dłoń starszej Amerykance i powoli stawiał z nią kroki z choreografii. Kątem oka obserwował, co robi jego siostra. Z rozmarzonym wyrazem twarzy wpatrywała się w instruktora i kręciła biodrami w rytm muzyki. Matt pochylił się i wyszeptał coś do jej ucha, a ta wybuchnęła tłumionym śmiech. Cesc uśmiechnął się lekko. Przynajmniej ona była zadowolona z takiego obrotu sprawy, musi się cieszyć jej szczęściem. Przecież właśnie dlatego zabrał ją na Hawaje. Chciał, by zapomniała, że ma złamane serce.
Ponad głową swojej obecnej partnerki odszukał wzrokiem Isabelle. Manewrowała pomiędzy tańczącymi parami i zatrzymywała się co chwilę, by pokazać jakiś ruch lub poprawić postawę. Tak bardzo zapatrzył się na to, jak prezentowała jednej z wczasowiczek ruch biodrami, że delikatnie wpadł na Helen i od razu przeprosił ją zaczerwieniony. Co mógł poradzić na to, że ona tak bardzo go do siebie przyciągała. Nie mógł oderwać od niej wzroku przez całe zajęcia, na których już niestety nie zmienił partnerki.
Gdy lekcja się skończyła, Carlota od razu wybiegła ze studia. Cescowi było to nawet na rękę, ponieważ chciał jakoś zagadać do tancerki, jednak po raz kolejny tego dnia mu się nie udało. Isabelle wyłączyła muzykę i zniknęła w przylegającym do sali pokoju. Czekał na nią chwilę, jednak się nie pojawiała. Westchnął głośno i zrezygnowany opuścił studio. Pora się wykąpać i strzelić sobie jakiegoś drinka.
Cesca obudziły promienie słoneczne wpadające przez niezasłonięte okna w jego pokoju. Wczoraj zbyt mocno zabalował w hotelowym barze i zapomniał je zasłonić. Powinien pamiętać, że nie pije się w samotności. No ale to nie jego wina, że nigdzie nie mógł znaleźć siostry. Przekręcił się z jękiem na drugi bok i sięgnął po telefon leżący na szafce nocnej. Mrużąc oczy sprawdził, czy ma jakieś nieodebrane połączenia, jednak wyświetlacz ział pustkami. Wybrał numer Carloty i po raz kolejny odpowiedziała mu automatyczna sekretarka. Powoli zaczynało go to denerwować. Cesc rozumiał, że chce się bawić, ale jednak mogła chociaż napisać smsa, że żyje.
Piłkarz czuł lekkie łupanie w głowie - efekt wypicia zbyt wielu kolorowych drinków z parasolką i zbyt długiej rozmowy z barmanem, fanem piłki nożnej i ligii angielskiej. Na kaca miał jedno sprawdzone lekarstwo. Zwlókł się z łóżka i wyrzucił połowę ubrań z walizki, by na samym jej dnie odnaleźć czyste spodenki i buty do biegania.
Po szybkim przemyciu twarzy zimną wodą, założeniu ubrań i jazdą windą był już w drodze na plażę. Brakowało mu biegania brzegiem morza, w Barcelonie często tak robił, niestety teraz w Londynie nie miał co do tego sposobności. Miał nadzieję, że na Hawajach uda mu się codziennie zrobić chociaż kilka kilometrów. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz biegał bez słuchawek w uszach. W Londynie były jego nieodłącznym dodatkiem,teraz jednak wolał miarowy szum fal. Uspokajał go i zapewniał swobodny przepływ myśli.
Cescowi bardzo podobał się mijany powolnym krokiem krajobraz. Teraz żałował, że zamiast małego domku przy plaży wynajął pokoje w hotelu. Skąd mógł wiedzieć, że one są takie ładne. Choć jednak nie, nie żałował. Przecież gdyby nie hotel i lekcje tańca, nigdy nie spotkałby Isabelle.
Przed jednym z domków mignęła mu burza brązowych loków. Zwolnił kroku i przyjrzał się dziewczynie. Wąska talia, wyrzeźbione uda, wyprostowana postawa, piękne rozpuszczone włosy... czyżby to była ona? Zdecydowanie miał już obsesję, skoro wszędzie ją widział. Jednak nie potrafił przyśpieszyć kroku i minąć tego budynku. Zamiast tego zatrzymał się i intensywnie wpatrywał w plecy brunetki.
- Isabelle zapomniałaś o kawie - Cesca dobiegł głos starszego mężczyzny, który wyszedł z domku i postawił na stojący na dworze stoliku zastawionym jedzeniem dwa kubki.
Więc to jednak ona! Od razu ją rozpoznał, ale musiał się upewnić. Nie mógł oderwać wzroku od tancerki. Przysiadł na piasku tak, by będąc niezauważonym, móc się jej choć przez chwilę poprzyglądać. Nasypała sobie wielką górę musli do miski i zalała to jogurtem naturalnym.
- Mhmm dziadku, zrobiłeś mi espresso - nie musiał jej widzieć, by domyślić się, że właśnie się uśmiechała. Kąciki jego ust również uniosły się do góry. Było w tej sytuacji coś intymnego, że podglądał ją przy śniadaniu.
- Postawi cię na nogi przed pracą. Powiedz mi, co to za skwaszona mina?
- Nie ma takiej.
- Is, przecież widzę.
- Is -wyszeptał do siebie Cesc. Podobało mu się. Jego hiszpański akcent nadawał temu zdrobnieniu takie miękkie brzmienie.
- No bo Matt się nie odzywa - westchnęła - Nie przyszedł wczoraj na naszą próbę, nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpisuje na smsy. Jakby zapadł się pod ziemię.
- To tylko jedna próba, nie załamuj się tak. Każdy potrzebuje odpoczynku. Może miał ciężki dzień w pracy.
- Ciężki dzień w pracy - Isabelle prychnęła - Jeśli tak nazywasz tańczenie z wpatrzoną w niego maślanym wzrokiem wczasowiczkę, to tak, Matthew miał bardzo ciężki dzień w pracy.
- Isabelle, nie bądź dla niego taka surowa.
- Ale dziadku, konkurs zbliża się wielkimi krokami! Ta jedna opuszczona próba może zaważyć na wszystkim!
- Aż tak bardzo chcesz wygrać?
- Przecież wiesz, że to nie chodzi o wygraną, ale o nagrodę. Przydadzą się nam te pieniądze, naprawilibyśmy dach.
- To nie jest taka pilna sprawa, ten dach.
- No jak to nie? Jak pada to przecieka w kuchni i korytarzu. To trzeba w końcu zrobić.
- Może ja nie kupię leków i załatamy ten dach, co?
- Nie ma mowy dziadku! Wygram z Mattem ten konkurs i będziemy mieli pieniądze - Isabelle skończyła jeść - Lecę, bo się spóźnię do hotelu.
Porwała torbę, ucałowała dziadka w policzek i zniknęła w mieszkaniu. Cesc po chwili podniósł się z pozycji siedzącej i rozprostował zastałe mięśnie. Szybkim truchtem ruszył w drogę powrotną do hotelu. Musiał się przecież przygotować do lekcji tańca. Dzisiaj zatańczy z Isabelle. Musi. Po prostu musi. Nie z Carlotą, nie z panią Helen, ale z Isabelle. To jest jego cel na dzisiaj. A on cele dnia zawsze wykonuje. To jak ze strzelaniem bramek, chce bramkę, to jest. Chce zatańczyć z piękną instruktorką, to to zrobi.
~~~~~~~
Cóż, mam dla Was małą wiadomość. Wyjeżdżam na około dwa i pół tygodnia na wieś, gdzie nie będę mieć internetu, więc raczej nic nie opublikuję. Plusem tej sytuacji jest to, że będę miała dużo czasu na pisanie.
Cesc sobie potańczył z Is, co? :D
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.
- Wszyscy gotowi? - Isabelle omiotła spojrzeniem wszystkich wczasowiczów - W takim razie puszczę muzykę i spróbujcie powtórzyć chociaż pierwsze kroki!
Carlota nie odrywała spojrzenia od tancerza. Gdy tylko usłyszała, że mogą już rozpocząć taniec, przygryzła wargę i chwyciła swojego brata za dłonie.
- Pamiętaj, masz być przekonywujący - syknęła cicho prawie że do jego ucha. Cesc tylko pokiwał głową starając się przy tym przyciągnąć myślami bliżej siebie piękną tancerkę, jednak jego wysiłki spełzały na niczym. Isabelle zajęta była pokazywaniem pierwszej figury jakiemuś starszemu małżeństwu.
- Cesc, no co jest z Tobą?! Tańczymy, bo on tu nigdy nie przyjdzie!
Wyrwany z zamyślenia postawił nieporadnie pierwsze kroki w rytm muzyki. Jeśli nie wyrzuci jej z głowy, to nawet nie będzie musiał udawać, że ma dwie lewe nogi, to samo przyjdzie. Tańczyli z Carlotą przez jakieś trzydzieści minut, a do spełnienia jej planu nie zbliżyli się nawet o milimetr. Para tancerzy jakby ich nie zauważała.
- No dłużej tak być nie może, Fabregas zrób coś! - Carlota jęknęła bratu do ucha w ich ojczystym języku.
Cesc zrobił pierwsze, co przyszło mu na myśl, czyli nastąpił jej na stopę i kopnął w piszczel.
- Ała, idioto! Ale nie masz przy tym pozbawiać mnie nogi! - krzyknęła i zmroziła go spojrzeniem.
Działanie piłkarza przyniosło zamierzony efekt i zwróciło uwagę tancerzy na rodzeństwo. Prawie od razu podszedł do nich Matt.
- Macie jakiś problem?
- Mój brat to zupełne beztalencie - jęknęła Hiszpanka i zamrugała zalotnie rzęsami - Jeszcze trochę, a całe wakacje spędzę w pokoju i stracę nogi.
- Tak nie może być - przejął się tancerz - Zaraz coś na to zaradzimy. Przepraszam na chwilę.
Uśmiechnął się do rodzeństwa i ruszył w stronę swojej partnerki, by zamienić z nią kilka słów. W tym samym czasie mąż starszej pani zmęczył się i usiadł na ławce przy wejściu.
- No kochanie, ja już nie mam siły, to nie na moje lata - uśmiechnął się przepraszająco - Ja tu sobie posiedzę i popatrzę, jak tańczysz.
- No i po problemie - Is odezwała się głośno i spojrzała na starszego pana - Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko, że na dzisiaj znajdę pana żonie nowego partnera?
- Ależ oczywiście, że nie.
- W takim razie zrobimy tak - tancerka wyłączyła na chwilę muzykę - Matt zatańczy z ... możesz mi przypomnieć, jak masz na imię? - zapytała Hiszpankę.
- Carlota.
- Matt zatańczy z Carlotą, a twój partner dotrzyma towarzystwa pani Helen. Może być?
Carlota energicznie pokiwała głową i prawie od razu znalazła się u boku tancerza. Właśnie tak miało być.
Cesc nie dowierzał własnym uszom. Ale jak to? Jak to on ma tańczyć z jakąś starszą panią? Co z tego, że sprawiała wrażenie uroczej. To nie tak miało być! On miał teraz wziąć w ramiona Isabelle i pokazać jej, że jednak umie tańczyć. Nie zgadza się na taki układ.
Przywołał na twarz sztuczny uśmiech i podszedł do starszej pani. Przecież nie mógł sprzeciwić się woli Isabelle.
- Dzień dobry, Cesc jestem.
- Helen.
Isabelle puściła na nowo muzykę. Cesc chcąc, nie chcąc podał dłoń starszej Amerykance i powoli stawiał z nią kroki z choreografii. Kątem oka obserwował, co robi jego siostra. Z rozmarzonym wyrazem twarzy wpatrywała się w instruktora i kręciła biodrami w rytm muzyki. Matt pochylił się i wyszeptał coś do jej ucha, a ta wybuchnęła tłumionym śmiech. Cesc uśmiechnął się lekko. Przynajmniej ona była zadowolona z takiego obrotu sprawy, musi się cieszyć jej szczęściem. Przecież właśnie dlatego zabrał ją na Hawaje. Chciał, by zapomniała, że ma złamane serce.
Ponad głową swojej obecnej partnerki odszukał wzrokiem Isabelle. Manewrowała pomiędzy tańczącymi parami i zatrzymywała się co chwilę, by pokazać jakiś ruch lub poprawić postawę. Tak bardzo zapatrzył się na to, jak prezentowała jednej z wczasowiczek ruch biodrami, że delikatnie wpadł na Helen i od razu przeprosił ją zaczerwieniony. Co mógł poradzić na to, że ona tak bardzo go do siebie przyciągała. Nie mógł oderwać od niej wzroku przez całe zajęcia, na których już niestety nie zmienił partnerki.
Gdy lekcja się skończyła, Carlota od razu wybiegła ze studia. Cescowi było to nawet na rękę, ponieważ chciał jakoś zagadać do tancerki, jednak po raz kolejny tego dnia mu się nie udało. Isabelle wyłączyła muzykę i zniknęła w przylegającym do sali pokoju. Czekał na nią chwilę, jednak się nie pojawiała. Westchnął głośno i zrezygnowany opuścił studio. Pora się wykąpać i strzelić sobie jakiegoś drinka.
*
Cesca obudziły promienie słoneczne wpadające przez niezasłonięte okna w jego pokoju. Wczoraj zbyt mocno zabalował w hotelowym barze i zapomniał je zasłonić. Powinien pamiętać, że nie pije się w samotności. No ale to nie jego wina, że nigdzie nie mógł znaleźć siostry. Przekręcił się z jękiem na drugi bok i sięgnął po telefon leżący na szafce nocnej. Mrużąc oczy sprawdził, czy ma jakieś nieodebrane połączenia, jednak wyświetlacz ział pustkami. Wybrał numer Carloty i po raz kolejny odpowiedziała mu automatyczna sekretarka. Powoli zaczynało go to denerwować. Cesc rozumiał, że chce się bawić, ale jednak mogła chociaż napisać smsa, że żyje.
Piłkarz czuł lekkie łupanie w głowie - efekt wypicia zbyt wielu kolorowych drinków z parasolką i zbyt długiej rozmowy z barmanem, fanem piłki nożnej i ligii angielskiej. Na kaca miał jedno sprawdzone lekarstwo. Zwlókł się z łóżka i wyrzucił połowę ubrań z walizki, by na samym jej dnie odnaleźć czyste spodenki i buty do biegania.
Po szybkim przemyciu twarzy zimną wodą, założeniu ubrań i jazdą windą był już w drodze na plażę. Brakowało mu biegania brzegiem morza, w Barcelonie często tak robił, niestety teraz w Londynie nie miał co do tego sposobności. Miał nadzieję, że na Hawajach uda mu się codziennie zrobić chociaż kilka kilometrów. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz biegał bez słuchawek w uszach. W Londynie były jego nieodłącznym dodatkiem,teraz jednak wolał miarowy szum fal. Uspokajał go i zapewniał swobodny przepływ myśli.
Cescowi bardzo podobał się mijany powolnym krokiem krajobraz. Teraz żałował, że zamiast małego domku przy plaży wynajął pokoje w hotelu. Skąd mógł wiedzieć, że one są takie ładne. Choć jednak nie, nie żałował. Przecież gdyby nie hotel i lekcje tańca, nigdy nie spotkałby Isabelle.
Przed jednym z domków mignęła mu burza brązowych loków. Zwolnił kroku i przyjrzał się dziewczynie. Wąska talia, wyrzeźbione uda, wyprostowana postawa, piękne rozpuszczone włosy... czyżby to była ona? Zdecydowanie miał już obsesję, skoro wszędzie ją widział. Jednak nie potrafił przyśpieszyć kroku i minąć tego budynku. Zamiast tego zatrzymał się i intensywnie wpatrywał w plecy brunetki.
- Isabelle zapomniałaś o kawie - Cesca dobiegł głos starszego mężczyzny, który wyszedł z domku i postawił na stojący na dworze stoliku zastawionym jedzeniem dwa kubki.
Więc to jednak ona! Od razu ją rozpoznał, ale musiał się upewnić. Nie mógł oderwać wzroku od tancerki. Przysiadł na piasku tak, by będąc niezauważonym, móc się jej choć przez chwilę poprzyglądać. Nasypała sobie wielką górę musli do miski i zalała to jogurtem naturalnym.
- Mhmm dziadku, zrobiłeś mi espresso - nie musiał jej widzieć, by domyślić się, że właśnie się uśmiechała. Kąciki jego ust również uniosły się do góry. Było w tej sytuacji coś intymnego, że podglądał ją przy śniadaniu.
- Postawi cię na nogi przed pracą. Powiedz mi, co to za skwaszona mina?
- Nie ma takiej.
- Is, przecież widzę.
- Is -wyszeptał do siebie Cesc. Podobało mu się. Jego hiszpański akcent nadawał temu zdrobnieniu takie miękkie brzmienie.
- No bo Matt się nie odzywa - westchnęła - Nie przyszedł wczoraj na naszą próbę, nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpisuje na smsy. Jakby zapadł się pod ziemię.
- To tylko jedna próba, nie załamuj się tak. Każdy potrzebuje odpoczynku. Może miał ciężki dzień w pracy.
- Ciężki dzień w pracy - Isabelle prychnęła - Jeśli tak nazywasz tańczenie z wpatrzoną w niego maślanym wzrokiem wczasowiczkę, to tak, Matthew miał bardzo ciężki dzień w pracy.
- Isabelle, nie bądź dla niego taka surowa.
- Ale dziadku, konkurs zbliża się wielkimi krokami! Ta jedna opuszczona próba może zaważyć na wszystkim!
- Aż tak bardzo chcesz wygrać?
- Przecież wiesz, że to nie chodzi o wygraną, ale o nagrodę. Przydadzą się nam te pieniądze, naprawilibyśmy dach.
- To nie jest taka pilna sprawa, ten dach.
- No jak to nie? Jak pada to przecieka w kuchni i korytarzu. To trzeba w końcu zrobić.
- Może ja nie kupię leków i załatamy ten dach, co?
- Nie ma mowy dziadku! Wygram z Mattem ten konkurs i będziemy mieli pieniądze - Isabelle skończyła jeść - Lecę, bo się spóźnię do hotelu.
Porwała torbę, ucałowała dziadka w policzek i zniknęła w mieszkaniu. Cesc po chwili podniósł się z pozycji siedzącej i rozprostował zastałe mięśnie. Szybkim truchtem ruszył w drogę powrotną do hotelu. Musiał się przecież przygotować do lekcji tańca. Dzisiaj zatańczy z Isabelle. Musi. Po prostu musi. Nie z Carlotą, nie z panią Helen, ale z Isabelle. To jest jego cel na dzisiaj. A on cele dnia zawsze wykonuje. To jak ze strzelaniem bramek, chce bramkę, to jest. Chce zatańczyć z piękną instruktorką, to to zrobi.
~~~~~~~
Cóż, mam dla Was małą wiadomość. Wyjeżdżam na około dwa i pół tygodnia na wieś, gdzie nie będę mieć internetu, więc raczej nic nie opublikuję. Plusem tej sytuacji jest to, że będę miała dużo czasu na pisanie.
Cesc sobie potańczył z Is, co? :D
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.
Super, nie mogè się doczekać następnego ;3
OdpowiedzUsuńBiedny Cesc haha ma chłopak pecha
OdpowiedzUsuńAle na pewno nie da za wygraną i zatańczy z Is :D
Cudowny rozdział, czekam na następny :) /tymbark97
O BOŻE! O BOŻE! Masz ogromny talent! Ja też piszę, ale nie dorastam Ci nawet do pięt! :D
OdpowiedzUsuńTak sobie z nią potańczył, że aż wcale :P
OdpowiedzUsuńAle może na następnej lekcji się mu uda. Trzymam za niego kciuki!
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Carlota jest gdzieś razem z Mattem, więc na pewno Cescowi uda się z Is!
Czekam na następny. :)
o jej jaki zajebisty rozdział <3
OdpowiedzUsuńczuje romans haha :D oby tylko jej nie skrzywdził :)
pozdrawiam, czekam na kolejny i życzę miłego wyjazdu :)
Czemu nie zatańczyli ? ;o ;c
OdpowiedzUsuńPo za tym fajny *-*
Czekam na next :D
Już myślałam, że Cesc zatańczy sobie z Is, a tu pani Helen :D.
OdpowiedzUsuńGdzie zniknął Matt z Carlotą ?!
Czekam na kolejny : )
Fajny rozdział :D Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńMoże Cesc wreszcie zatańczy z Is :3
no ja mam nadzieję, że w końcu z nią zatańczy! A jak już z nią zatańczy to wszyscy wiemy co się będzie działo dalej mhm
OdpowiedzUsuńWracaj szybko z tej wsi!
Ojej :O *.*
OdpowiedzUsuńAle cudnie ten rozdział wyszedł <3
Tak się zaczytałam <3
Pomysłowy Cesc :D za dużo to nie dało, bo w ostateczności zatańczył z panią Helen xD
Taki ambitny Cescy :D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :D
haha jak przeczytałam ten moment gdy Is przydzieliła mu Helen to myślałam że padne ze śmiechu! :D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, z niecierpliwością czekam na następny! :) :*
Na samą myśl o tańczącym Cescu ze starą Helen chce mi się śmiać. :3 Świetny rozdział. <3 Cescy jest zakochany po uszy w Is, a Carlota w Mattcie. ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. Buziaczki ;*
super :D
OdpowiedzUsuńOni jeszcze razem zatańczą wiem to :*
Cesc i przemiła pani Helen :3 ooo, fajnie by było jakby on się z nią zaprzyjaźnił i by jej opowiadał o Isabelle :3 takie marzenia
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :*
Zapraszam do mnie ♥ http://francescfabregasblog.blogspot.com/?m=1
Aww... Akcja się rozkręca :3 Już widzę minę Cesca, gdy Is powiedziała mu by zatańczył z Helen :D Nie mogę się doczekać momentu, aż Fabsiu i Is zatańczą razem <3 Czekam na dalsze losy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! ;*
JEJKU, DOMCZI TO JEST CHYBA TWÓJ NAJLEPSZY ROZDZIAŁ.
OdpowiedzUsuńtak przyjemnie mi się go czytało
świetny. :)
OdpowiedzUsuńPodobał podobał :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
hahahahahah Cesc tańcząsy z Helen to musiało fajnie wyglądać super rozdział i czekam na nowy. Jestem ciekawa czy w końcu zatańczy z Is :)
OdpowiedzUsuńBiedny Cesc, trochę ma pecha xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i w końcu taniec z Is :D
Hahhahaahahah xd biedy Cesc :( hahahahah :D
OdpowiedzUsuńDWA I PÓŁ TYGODNIA ;/;/;/?! Załamałam się -,- no ale no, czekam na kolejny <3
Biedny Cescy, chciał wyrwać seksowną instruktorkę, a wyrwał starszą panią, w dodatku mężatkę XD / Tosia
OdpowiedzUsuńMęczysz tego Cesca ;__;
OdpowiedzUsuńczekam na 3 <3
Cudny rozdział! hahhaha, Cesc to ma szczęście. Komplikujesz nam wszystko :CC
OdpowiedzUsuńKocham ♥
Megaaa :D / D;*
OdpowiedzUsuńMmmmmmmm Pani Helen :D czekam na next/ Dominika ; *
OdpowiedzUsuńJaka determinacja Cesca :D
OdpowiedzUsuńCos czuje ze Carlota to sie nie nudzi :D
Bardzo fajny rozdzial ;)