FC Barcelona

środa, 20 sierpnia 2014

Epilog




Isabelle wysiadła z taksówki pod Stamford Bridge i skierowała się w stronę osłoniętego wejścia przeznaczonego dla VIPów. Carlota załatwiła jej wejściówkę pod pretekstem odwiedzenia brata w Londynie. Tancerka bez żadnych problemów weszła na stadion i kierując się wskazówkami Hiszpanki zaczęła szukać szatni piłkarzy Chelsea.
Od pożegnania z Cesciem minął prawie rok, a od śmierci dziadka sześć miesięcy. Dlaczego dopiero teraz postanowiła pojawić się w Londynie? Potrzebowała czasu, by się pozbierać i zebrać na odwagę. Najpierw opłakiwała utraconą miłość piłkarza, a kiedy przestała, łzy leciały na nowo, tym razem z powodu pogrzebu dziadka. Potem nie potrafiła zebrać się w sobie i odezwać do Hiszpana. Wiele razy patrzyła już na jego numer na wyświetlaczu, lecz nie potrafiła nacisnąć zielonej słuchawki. Po prostu się bała. A co jeśli on jej już nie kocha? Jeśli ma inną? Jeśli jego "kocham cię" tak naprawdę nic nie znaczyło? Dopiero Matt rozmawiając z nią miesiąc temu pomiędzy opowiadaniem jak bardzo kocha Carlotę, a tym jak mu się podoba w Barcelonie, wtrącił, że Cesc jest smutny i nadal nie pozbierał się po rozstaniu z nią. Pozamykała wszystkie niedokończone sprawy na Hawajach, spakowała walizkę i wsiadła w samolot do Londynu. Postawiła wszystko na jedną kartę, musiała o nich zawalczyć. Tak jak rok temu w wakacje zrobił to Hiszpan. Dopiero w samolocie zdała sobie jednak sprawę, że nie potrafi się z nim spotkać. Bała się swoich uczuć i tego, co może się wydarzyć. Carlota poradziła jej wycieczkę na stadion i zobaczenie piłkarza w akcji - przyda mu się wsparcie. 
Is stanęła przed szatnią i próbowała nie zwracać uwagi na zainteresowane spojrzenia rzucane w jej stronę przez wychodzących piłkarzy. Czekała na tego jedynego. W końcu pojawił się i on. Z wzrokiem spuszczonym na podłogę, minął ją bez słowa. Początkowo Isabelle nie zareagowała, tak bardzo ucieszyła się, że znowu go widzi. 
- Cesc! - obróciła się i zawołała za nim - Cesc poczekaj!
Zatrzymał się i zamknął oczy. Wydawało mu się, że słyszy głos Isabelle. Nie, to niemożliwe. Pożegnali się na Hawajach prawie rok temu. Jego mózg znowu płata figle. Oh, jak bardzo za nią tęskni.
- Cesc, to ja - Is podeszła do niego i złapała za dłoń. Jak jej tego brakowało. W chwili, gdy ich palce się spotkały, przez jej ciało rozeszło się przyjemne ciepło. Była na swoim miejscu,  u jego boku.
- Is....Isabelle... - piłkarz spojrzał na nią oniemiały. Kiedy dotarło do niego, że tancerka naprawdę jest obok niego roześmiał się szczęśliwy i wziął mocno w objęcia. Dłońmi delikatnie dotknął jej twarzy, ramion,talii, linii ust,  włosów. Tak, to naprawdę ona - Boże Isabelle! 
Obkręcił ją w kółko i postawił na ziemi tylko po to, by złożyć na jej ustach czuły pocałunek. Tak bardzo za nią tęsknił. Teraz, nie wypuści jej ze swoich ramion, nie rozstanie się z nią  nigdy więcej.
- Ja też tęskniłam - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie ukrywała, jaka jest szczęśliwa, że znowu go widzi.
- Is, a...?
- Pół roku temu - powiedziała cicho. Cesc nie musiał kończyć pytania, wiedziała, o co mu chodzi. Nie chciała jednak wracać do tego, wolała cieszyć się towarzystwem piłkarza.
- Tak mi przykro kochanie - ponownie wziął ją w objęcia.
- To nic - wyszeptała wtulona w jego ramię.
- Muszę biec na mecz, ale nigdzie mi stąd nie uciekaj! - puścił ją i ruszył za znikającymi kolegami z drużyny.
- Nie ruszam się już stąd! - uśmiechnęła się do niego - Cescy?
- Hm? - odwrócił się.
- Strzel dla mnie bramkę, co?
Podbiegł jeszcze do niej i pocałował.
- Nawet dwie skarbie - wyszeptał jej jeszcze do ucha.


KONIEC




~~~~~~~~

Tak bardzo chciałam zakończyć to opowiadanie źle, ale nie miałam pomysłu jak ;c A poza tym Izusia by mnie zabiła ;c Także mamy szczęśliwe zakończenie, Cesc kocha Is, Is kocha Cesca, będą żyli długo i szczęśliwie.

Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali to opowiadanie. Naprawdę dużo to dla mnie znaczyło.

Izunia, mam nadzieję, że Ci się podobało. To dla Ciebie misiu ;*

Zapraszam Was teraz na opowiadanie o Gerardzie Deulofeu.

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 6




Cesc wyszedł z domu Isabelle nad ranem i wrócił do hotelu. Wolał nie stawiać tancerki w krępującej sytuacji, jaka zazwyczaj była, kiedy nocni kochankowie budzili się obok siebie w jednym łóżku. Cesc wiedział jak to jest i jak bardzo krępująca jest ta pobudka. Ponadto nie chciał sobie sprawiać przykrości. A co jeśli nagły wybuch uczuć Isabelle był tylko chwilowy? A co jeśli ona tak naprawdę chciała po prostu spędzić przyjemną noc? A co jeśli on dla niej nic nie znaczył? Nie zniósłby tego, gdyby jego obawy okazały się prawdą. Dlatego wolał wrócić do siebie zanim jego ukochana się obudziła.
Piłkarz zszedł do hotelowej recepcji i odebrał przy kontuarze kluczyki do zarezerwowanego wcześniej samochodu. Wrzucił torbę z rzeczami potrzebnymi do przygotowania się przed konkursem na tylne siedzenie pojazdu i ruszył w krótką drogę do domku Isabelle. Razem mieli pojechać do znajdującego się na drugim końcu wyspy hotelu, gdzie organizowane było najważniejsze wydarzenie tych wakacji. Stresował się i nawet liczenie głębokich oddechów nie pomagało mu się uspokoić. Nic dziwnego, najlepsze było do tego bieganie, jednak dzisiaj z wiadomych względów nie miał na to czasu. Cesc nie wiedział nawet dlaczego się denerwował. Przed konkursem? Bo  bał się, że to z jego winy coś pójdzie nie tak. A może dlatego, że bał się spotkania z Is po tym, co się wczoraj między nimi wydarzyło? Nie darowałby sobie, gdyby ta wspólna noc zmieniła wszystko w ich kontaktach.. Z drugiej strony gdyby Isabelle go teraz znienawidziła, nie długo by musiał to znosić. Jutro razem z Carlotą wracają do Hiszpanii, a jego potem czeka jeszcze lot do Londynu. Złamane serce by miał, jednak rzuci się w wir meczy w Chelsea i będzie próbował o niej zapomnieć. Jak nie ta, to inna. Podobno... Kiedyś jeszcze wierzył w taką zasadę, jednak po spotkaniu Isabelle zaczął w nią wątpić. Jak mógłby zastąpić piękną tancerkę, którą darzył uczuciem? Tym  bardziej teraz, gdy poznał smak jej ust?
Pełen obaw zatrzymał się na poboczu pod jej domem i nacisnął kilka razy klakson. Nie potrafił zdobyć się na to, by wyjść i zapukać do drzwi. Oparł głowę o kierownicę i czekał. Jeszcze chwila i być może będzie wiedział na czym stoi.
Isabelle zatrzasnęła drzwi wejściowe i ruszyła w stronę samochodu. Gdy zobaczyła przez szybę Cesca, wróciły do niej wspomnienia wczorajszej nocy. Jego dłonie, jego pocałunki, aż wreszcie... Nie wierzyła, że mogła być aż tak nieprofesjonalna. Jeszcze nigdy nie połączyła życia osobistego z pracą. Była na siebie wściekła, że dała się ponieść chwili, pożądaniu, bo przecież nie uczuciu, prawda? Z drugiej jednak strony nie mogła być na siebie zła, kto by się oparł komuś takiemu jak Cesc Fabregas?
Isabelle dotarła w końcu do samochodu piłkarza. Powoli wrzuciła swoją torbę do bagażnika, jednak nie mogła już dłużej unikać tej chwili, więc w końcu otworzyła drzwiczki i zajęła miejsce na fotelu pasażera.
- Cześć - rzuciła nawet nie patrząc na piłkarza. Nie potrafiła zmierzyć się z tym, co wydarzyło się w nocy.
- Dzień dobry -  jego głosie zabrakło radości. A gdzie delikatne spojrzenie spod rzęs, a gdzie uśmiech skierowany w jego stronę? Jego obawy się spełniły, dla tancerki ich wspólna noc nic nie znaczyła. Zabolało go serce, ale nie miał zamiaru jej tego pokazywać. Pomoże jej wygrać ten konkurs, a potem zniknie z jej życia. Tak będzie najlepiej.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i szykował się do odjazdu, gdy drobna dłoń Isabelle znalazła się na jego udzie.
- Cesc  musimy porozmawiać - jak on nie lubił takich słów. Cóż, ale teraz też na nie czekał, a może jednak...jednak to nie była pomyłka? - Musimy porozmawiać o wczorajszej nocy - dodała już  pewniejszym tonem.
- Wiem - oderwał spojrzenie od kierownicy i przeniósł je na tancerkę. Ich tęczówki się spotkały. Tak, kochał ją nad życie - Ja....
- To było nieporozumienie - przerwała mu dziewczyna, a jego serce prawie zatrzymało bieg - Daliśmy się ponieść chwili. To się nie może powtórzyć, Cesc. Nie sypiam z ludźmi, z którymi tańczę.
- Od jutra już nie będziemy razem tańczyć, Is - powiedział cicho, choć sam nie wierzył w to, co mówi.
- Nie sypiam też z gośćmi - każde jej kolejne zdanie sprawiało, że jego serce rozdzierało się na coraz mniejsze kawałeczki.
- Od jutra nim nie będę - rzucił w stronę okna.
- Cesc zrozum, że to było nieprofesjonalne - głos się jej załamał - I nie może się więcej powtórzyć.
- Jasne, zrozumiałem za pierwszym razem.
Zacisnął dłonie mocno na kierownicy. Gdyby ją puścił, nie mógłby opanować ich drżenia. Czyli miał rację...dla niej to nic nie znaczyło. Mimo tego, że nie darzyła go uczuciem, pomoże jej. Przecież nie przestanie jej kochać, tylko dlatego, że ona nie kocha jego. Gdyby to było takie łatwe...
Gdy samochód ruszył, odważyła się w końcu spojrzeć na Cesca. Cały był spięty. Wiedziała, że dobrze zrobiła, nie mogli przecież ze sobą sypiać, dlaczego jednak patrząc na piłkarza, wewnątrz siebie czuła tak ogromny smutek?

*

Cesc uśmiechał się szeroko i nie mógł oderwać wzroku od Isabelle. Stała wśród tych wszystkich ludzi obecnych na konkursie i przyjmowała gratulacje. Wygrali, udało się im tak, jak to przypuszczał. Musieli wygrać. Cesc tańczył z nią właściwie to tylko dla tej chwili, by móc zobaczyć, jaka jest szczęśliwa. Isabelle zasługiwała na tę nagrodę i rozpierała go wewnętrzna duma, że w jakiś sposób pomógł jej osiągnąć sukces. Była taka cudowna. Isabelle, jego ukochana. Isabelle, która go nie kochała. Nigdy jej nie zapomni. Nawet gdy wróci do Londynu, a wokół niego znowu będą pojawiać się kolejne modelki i inne kobiety ze świata show biznesu. Żadna nie będzie takk idealna jak ona. Jedyna na świecie i niepowtarzalna. A on...on nie mógł jej mieć. Chciał ją całować na powitanie  i na dobranoc, być przy niej w najważniejszych momentach jej życia, budzić się przy niej i zasypiać, obserwować jak tańczy, całować by poprawić jej humor. Po prostu być przy niej na dobre i na złe, na zawsze. Jednak nie było mu to dane. Jego serce chciało rozpaść się na milion maleńkich kawałeczków, ale nie potrafiło, przecież miało dla kogo bić. Dla Isabelle.
Czekał aż w końcu będzie mógł do niej podejść i porozmawiać. Kiedy tańczyli, podjął decyzję. Nie mógł dłużej ukrywać swoich uczuć, musiał jej powiedzieć, że jest najważniejszą kobietą w jego życiu. Wiedział, że zostanie odrzucony, jednak nie miało to dla niego większego znaczenia. Liczyło się dla niego tylko to, że już nie będzie ukrywał przed Is swoich uczuć.
Podszedł do tancerki i złapał ją za łokieć obracając w swoją stronę.
- Cesc, wystraszyłeś mnie! - Isabelle spojrzała na piłkarza z wyrzutem, ale prawie od razu na jej ustach pojawił się uśmiech. Zarzuciła mu ręce na szyję i ponownie tego dnia wykrzyknęła - Wygraliśmy!
- Wiem - jego serce zalała fala ciepłych uczuć. Jak mógłby jej nie kochać? Schował twarz w jej włosach i wdychał zapach kokosowego szamponu do włosów. Kto wie czy nie po raz ostatni - Is, możemy pogadać?
- Jasne, w samochodzie będzie dużo czasu.
- Proszę cię, chciałbym teraz.
Wyraz jego oczu sprawił, że tancerka zaczęła się zastanawiać, o co może mu chodzić. Miała wielką nadzieję, że nie powróci do tego, co wydarzyło się między nimi w nocy. Nie chciała o tym rozmawiać, nie teraz, kiedy jeszcze nie przemyślała sobie tego do końca.  Nie teraz, kiedy powinna cieszyć się z wygranej i z faktu, że będzie miała za co naprawić domek.
- To coś ważnego?
Pokiwał głową i ruszył w stronę tarasu. Westchnęła i niechętnie poszła za nim. Niech ma już to z głowy.
- Cesc, tylko błagam, nie wracaj do tego, co było między nami w nocy. Ustaliliśmy, że to zamknięty temat.
- Kocham cię - tak po prostu. Już. Powiedział jej. To wcale nie było takie straszne, jak sobie wyobrażał. Dwa słowa, ale o jak wielkiej mocy.
Isabelle spojrzała na niego zaskoczona. Jak to ją kochał? Chyba musiała się przesłyszeć.
- Kocham cię Isabelle - powtórzył.
Dobrze, że opierała się plecami o balustradę, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa.  Wcale się nie przesłyszała, naprawdę powiedział te dwa słowa, które do tego momentu kierował do niej tylko dziadek i rodzice. Cesc ją kochał. Ktoś taki jak on kochał zwykłą tancerkę mieszkającą na Hawajach. Nie mogła w to uwierzyć. Słysząc te słowa w jej sercu coś drgnęło. Jakby dopiero teraz zrozumiała, co tak naprawdę czuła. I to właśnie ta świadomość tak ją przeraziła.
- Is kocham cię - Cesc powtórzył to po raz kolejny, tym razem coraz pewniej - Nie chcę, żeby to był nasz koniec. To nie musi być nasz koniec! Boże Is, wyjedź ze mną do Londynu!
Jakaś część niej chciała to zrobić, bo czuła to samo, co on. Jednak ta bardziej praktyczna część jej natury wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie może zostawić dziadka, nie może uciec z Cesciem, nie ważne, co do niego czuła. Musiała tu zostać.
Isabelle nie potrafiła wykrztusić słowa. Jeśliby otworzyła usta, zaczęłaby płakać. Zrozumiała w końcu, że też go kocha ale nie mogą być razem. Zrobiła pierwsze, co przyszło jej do głowy i wydało się najlepsze. Odwróciła się na pięcie i uciekła, zostawiając Cesca samego.

*

Isabelle przez całą noc nie mogła zmrużyć oka. Cały czas odtwarzała w głowie wczorajszą noc, a także sytuację, która miała miejsce po konkursie. Przewracała się z boku na bok próbując zapomnieć o słowach Cesca. Kochał ją. Nie była tylko chwilowym romansem, dziewczyną, którą można zaliczyć i zostawić nie licząc się z jej uczuciami. Cesc ją kochał. Nie mogła uwierzyć w to, że ktoś taki jak on mógł spojrzeć na nią. Zwykłą tancerkę mieszkającą na Hawajach. On, wielki piłkarz reprezentacji Hiszpanii, Arsenalu, FC Barcelony, a teraz Chelsea i ona. To było tak nierealne, a jednak prawdziwe. Kochał ją.
Długo nie chciała się do tego przyznać, ale w końcu musiała. Isabelle też kochała Cesca. Choć wiedziała, że nie może obdarzyć uczuciem osoby, z którą tańczyła, bo to profesjonalne, to zakochała się w piłkarzu. Był ucieleśnieniem jej marzeń. Przy nim czuła się niczym księżniczka. Sprawiał, że uśmiech nie schodził jej z twarzy. Rozumiał ją tak jak nikt inny wcześniej. Kochał ją tak samo mocno, jak ona jego. A Is chciała mu teraz pozwolić odejść. Bez pożegnania. Bez usłyszenia, że czuje to samo.
Isabelle zerwała się z łóżka i nie patrząc na to, co ma na sobie i jak wygląda, wybiegła z mieszkania. Musiała się śpieszyć, jeśli chciała zdążyć przed jego wyjazdem. Biegła  do hotelu, ile jej tylko sił starczyło. Miała wielką nadzieję, że zdąży.  Nie przeżyłaby, gdyby Cesc już wyjechał.
Wpadła do holu i zatrzymała się zdyszana. Rozejrzała w około, jednak nigdzie nie widziała Hiszpana. Przy kontuarze recepcji dostrzegła za to długie ciemne włosy, które z pewnością musiały należeć do jego siostry. Podeszła do niej i zapytała niepewnie:
- Carlota?
Dziewczyna obróciła się powoli i zmierzyła ją spojrzeniem od góry do dołu.
- O, to ty - ton jej głosu był zimny niczym lód. Isabelle aż wzdrygnęła się. Więc ona już wie. Cesc na pewno jej powiedział, jak go potraktowała.
- Powiesz mi, gdzie jest Cesc? - spytała drżącym głosem.
- Raczej nie.
- Carlota proszę cię! To bardzo ważne.
- Ważne jest to, co on czuje. Złamałaś mu serce. O jeden raz za dużo.
- Ja... ja... - Is nie wiedziała, co ma powiedzieć. Carlota miała rację. Wszystko zepsuła tą swoją wczorajszą ucieczką.
- Isabelle - usłyszała nagle za plecami  głos piłkarza.
- Cesc - odwróciła się i spojrzała w te jego czekoladowe oczy - Ja... chciałam się pożegnać...Cesc... ja...
- Do widzenia - powiedział sztywno. Co niby innego miał powiedzieć? Nie chciała go. Musiał się pożegnać z honorem, nie mógł pokazać, jak bardzo jego serce krwawi.
- Cescy to nie tak! -podeszła do niego i wzięła go za rękę - Ja...ja cię kocham.
Udało się. Powiedziała mu, co czuję i spłonęła przy tym wielkim rumieńcem. Już wie, że nie jest w tym uczuciu osamotniony. Oboje się kochają.
- Kochasz mnie? - zapytał z niedowierzaniem, a ona delikatnie pokiwała głową.
Nie obchodząc się tym, co pomyślą sobie ci wszyscy ludzie zgromadzeni w holu, wziął tancerkę w ramiona i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Kocha go! To była najlepsza wiadomość, jaką w życiu usłyszał. Gdy w końcu się od siebie oderwali, z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Nie wypuszczając jej z ramion, rozejrzał się wokół.
- Is skarbie, a gdzie twoja walizka?
- Jaka walizka?
- Nie jedziesz ze mną do Londynu?
- Cescy nie mogę - głos się jej załamał, a w oczach pojawiły pierwsze łzy - Nie zostawię dziadka.
- Ale...ale przecież mnie kochasz ... - jakby to cokolwiek mogło zmienić. Smutek w jego oczach był porażający. Zdobył ją tylko po to, by zaraz utracić. To nie tak miało być.
- Kocham cię najmocniej na świecie - uśmiechnęła się lekko przez łzy - I nigdy nie przestanę. Ale nie mogę go zostawić, nie teraz, gdy jest chory. Przecież wiesz jak jest.
- Wiem - westchnął i schował twarz w jej włosach. Po dłuższej chwili oderwał się od niej i spojrzał w oczy, te najpiękniejsze na świecie, te, które powinny być pierwszym, co zobaczy każdego ranka - Is, czyli to pożegnanie?
- Przepraszam Cesc.
- Kocham cię - starł kciukiem łzy z jej policzka i pocałował po raz ostatni.
- Ja ciebie też. Na zawsze.
Objął ją i przejechał dłońmi po całym jej ciele chcąc zapamiętać ją na zawsze. Isabelle, jego ukochana. Nigdy o niej nie zapomni. Nie potrafił wykrztusić słów pożegnania. Nie potrafił i nie chciał. Wziął swoją walizkę w dłoń i ruszył do wyjścia z hotelu. Nie mógł na nią spojrzeć. Nie chciał pamiętać jej takiej zapłakanej. Chciał na zawsze mieć przed oczami zatraconą w muzyce z błogim uśmiechem na twarzy Isabelle.
- Te quiero Isabelle - wyszeptał do siebie, gdy opuszczał hotel.
- I love you Cescy - powiedziała przez łzy, gdy zniknął z holu.
Została sama. Z dziadkiem, ale jednak sama. Para siempre.
Był z siostrą i jej chłopakiem, ale jednak sam. Forever.



~~~~~~~~~~

Udało mi się napisać. W końcu. Aż nie wierzę w to, jak ciężko było mi na to znaleźć czas ;o

Dobrze, że ten blog zbliża się do końca, bo z każdym rozdziałem coraz mniej komentarzy, więc chyba się nie podobało.

Do zobaczenia na epilogu i blogu o Gerardzie Deulofeu, który znowu został wypożyczony nie wiem po jaką cholerę ;/

Anyway, jestem zadowolona z końcówki.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 5



Cesc siedział na parkiecie studia i z wyczekiwaniem wpatrywał się w drzwi. Jeszcze chwila, a przejdzie przez nie ona – Isabelle – dziewczyna, która nie wiadomo jakim sposobem skradła jego serce. Dzisiaj był pierwszy dzień ich treningów przed konkursem. Sam nadal nie wiedział, dlaczego zaproponował jej pomoc, ale po prostu czuł, że musi tak zrobić. Bardzo cieszył się, że tancerka zgodziła się przyjąć jego propozycję. Oboje przecież mogli sobie pomóc. On jej w wygraniu konkursu, Isabelle Cescowi po prostu będąc przy nim.
Cesc nie potrafił sobie wyobrazić, jak będą wyglądać ich wspólne próby. Nie miał zielonego pojęcia o tańczeniu. Jakoś umiał poruszać się po parkiecie, jednak daleko mu było do poziomu, jaki  prezentowała sobą Isabelle. Hiszpan wiedział, że jeszcze wiele musi się nauczyć, jednak był gotowy wylewać z siebie w studiu  ostatnie poty. Wszystko, byleby tylko Isabelle wygrała ten konkurs. Zasługiwała na to.
Drzwi w końcu otworzyły się i stanęła w nich Is. Piękna jak zwykle. Rzuciła torbę przy wejściu i ruszyła w stronę Cesca. W międzyczasie zebrała swoje loki w wysokiego kucyka i  spięła je różową gumką. Klapnęła na parkiet obok piłkarza. Nawet to wydawało mu się w jej wykonaniu pełne wdzięku.
- Hej – przywitała się i położyła na plecach  na podłodze. Cesc nie mógł oderwać wzroku. Jej klatka piersiowa falowała w rytm jej oddechu. Miał wielka ochotę ułożyć się obok niej i złożyć na jej ustach czuły pocałunek, jednak nie po to się tu znalazł. Mieli konkurs do wygrania.
- Dzień dobry – uśmiechnął się do niej – Źle się czujesz?
- Nie, dlaczego? – Is zmieniła pozycję i położyła się na brzuchu, patrząc przy tym uważnie na Hiszpana.
- Bo… jakaś taka blada jesteś i no.. – zaczął się jąkać pod jej bacznym spojrzeniem, co wywołało uśmiech na jej twarzy – masz takie to fioletowe coś pod oczami.
- Masz na myśli cienie?
- A ja nie wiem, może i tak. Carlota zawsze pacykuje się wtedy tam jakimś beżowym mazidłem.
- Czyli korektorem?
- A ja nie wiem – wzruszył ramionami.
- Oj Cesc – Isabelle zaśmiała się i pokręciła głową. Piłkarz zrobił obrażoną minę, więc tancerka lekko szturchnęła go w ramię – Myślę, że lekcje tańca sobie na razie odpuścimy, a zamiast tego pouczymy się co nieco o kobietach, co?
- Wiem dużo o kobietach – mruknął – Więc czemu masz te cienie, co?
- Nie wyspałam się. Wiesz, z Mattem już miałam  gotową całą choreografię i wybraną muzykę. Wyszło, jak wyszło i będę tańczyć z tobą. Musiałam wymyśleć nowy układ i siedziałam nad tym całą noc.
- Czemu, nie mogło zostać to, co już miałaś?
- Nie Cesc. Matt to profesjonalny tancerz, dla ciebie by to było za trudne i nie dałbyś sobie rady.
- Dałbym – Cesc nienawidził, jak ktoś mu  wchodził na ambicje. Dawał wtedy z siebie wszystko, co mógł.
- Spokojnie – powiedziała, widząc jego minę – Ułożyłam układ, który będzie łatwy, ale jednocześnie skomplikowany.
- Czyli wygramy – Cesc podniósł się z kolan i podał jej dłoń, by pomóc Is wstać.
- Pytanie tylko, czy dasz radę?
- Dam na pewno – powiedział z przekonaniem.

*

- Cesc przestań się na mnie patrzeć! – Isabelle leżała na plaży na ręczniku i próbowała się opalać. Należała jej się ta przerwa, od ponad półtora tygodnia każdy dzień spędzała z piłkarzem próbując sprawić, by choć trochę przypominał tancerza.
- Nie patrzę się – zaprzeczył i od razu odwrócił wzrok. Przyłapała go! Jakim cudem, skoro miała zamknięte oczy i na dodatek jeszcze okulary przeciwsłoneczne?! Ta kobieca intuicja przyprawiała go czasem o dreszcze.
Isabelle jednak miała rację, gapił się na nią i nie mógł się powstrzymać. Ale to w ogóle nie była jego wina. To ona wyglądała tak nieziemsko w rozpuszczonych włosach, białych okularach i intensywnie różowym bikini, które mocno kontrastowało z jej opaloną skórą. Na dodatek te jej kształty. Marzenie każdego faceta, a on miał Is tuż obok siebie, wręcz na wyciągnięcie ręki.
Odkąd rozpoczęli wspólne treningi tancerka stała mu się naprawdę bliska. Nie wyobrażał sobie dnia, w którym jego pobyt na Hawajach się skończy, a on będzie musiał ją pożegnać. Nie, dla Cesca było to tak odległe w czasie jak rok 2100. Wolał nie myśleć o przeszłością, a skupić się na tym, co tu i teraz. Chciał spędzać z tancerką każdą chwilę, choć i tak byli ze sobą większą część dnia. Isabelle po prostu stawała się jedną z najważniejszych kobiet w jego życiu i nic nie mógł na to poradzić. Zresztą nawet nie chciał.
- Cesc ty się gapisz i na dodatek jeszcze kłamiesz! – Isabelle podniosła się na łokciach, zdjęła okulary i przyjrzała mu się. Było na czym oko zawiesić. Piłkarz niedawno wrócił z wody. Kropelki wyznaczały na jego piersi delikatne szlaczki, by po chwili wyparować z powodu promieni słonecznych. Włosy miał w nieładzie, co jeszcze dodawało mu  uroku. I te mięśnie… Isabelle mimowolnie sapnęła cicho. Niby powinna się przyzwyczaić do jego widoku po tylu godzinach treningu, ale nadal wzbudzał w niej podziw i coś jeszcze, czego jednak nie potrafiła nazwać.
- No dobra, masz mnie – zaczerwienił się i spuścił wzrok.
Isabelle uśmiechnęła się lekko. Powoli zaczynało do niej docierać, jak bardzo na niego działa. Jak na razie  nie chciała się nad tym zastanawiać, wolała cieszyć się chwilą.
Poderwała się z ręcznika i klepnęła Cesca w ramię – Ostatni w wodzie stawia shake’i!
Popędziła na złamanie karku przez plażę, jednak nie wygrała. Zaklęła w duchu. Tak to jest ścigać się z piłkarzem.
Cesc stał po kolana w wodzie i uśmiechał się triumfalnie. Nie przejęła się tym, że przegrała i niczym małe dziecko rzuciła się na fale. Dzisiaj mieli dzień wolny, postanowiła się więc bawić. Przeskoczyła jedną, drugą, gdy poczuła, jak czyjeś mocne ramiona obejmują ją w talii i unoszą do góry. Znała już ich dotyk bardzo dobrze. Cesc.
- Zobaczymy, czy umiesz pływać tak dobrze, jak tańczyć – wyszeptał jej do ucha i ruszył głębiej.
- Nie Cesc, przestań! – Is pisnęła i zaczęła się miotać w jego ramionach. Zupełnie zapomniała mu powiedzieć, że ona w ogóle nie umie pływać. Może i wbiegła do wody jak szalona, ale nigdy nie wchodziła głębiej niż do pasa.
- Ej, spokojnie! – zaśmiał się i szedł dalej – Fryzura będzie cała…Chyba.
Cesc błędnie odczytał jej przerażenie. Isabelle chwyciła go mocno za szyję i przywarła do jego ciała.  Zacisnęła oczy, nie chciała widzieć, jak daleko od brzegu się znajdują. W głębi duszy błagała go, by się w końcu zatrzymał. Tak bardzo się bała, że nawet nie liczył się dla niej fakt, jak blisko siebie byli. Jego gorący oddech na jej policzku. Jego dłonie na jej talii. Jej dłonie na jego szyi. Jej policzek tuż przy jego.
- Cesc proszę, zatrzymaj się – wyszeptała drżącym głosem – Ja… ja nie umiem pływać.
- Nie umiesz pływać?! – Hiszpan zatrzymał się raptownie i spojrzał w przerażone oczy Isabelle. Woda sięgała mu już za ramiona.
- No nie.
- Boże przepraszam – jęknął – Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- Bo…za bardzo się bałam – spuściła wzrok.
Ogrom ciepłych uczuć wypełnił go, gdy na nią spojrzał. W tamtej chwili Isabelle była dla niego wszystkim.
- Is, popatrz na mnie – powiedział łagodnie. Tancerka w końcu podniosła wzrok i utkwiła go w jego czekoladowych tęczówkach – Ze mną nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna, trzymam cię.
Na znak, że nie ma się czego bać, wzmocnił uścisk. W życiu by się nie spodziewał, że Isabelle nie potrafi pływać. W jego ramionach taka przerażona wyglądała na kruchą i delikatną. Nie mógł się dłużej powstrzymywać, musiał ją w końcu pocałować.  Inaczej oszaleje.
Pochylił nieznacznie głowę w jej stronę i już miał złączyć razem ich wargi, gdy mocniejsza fala zalała mu głowę. Prychając i parskając ruszył w stronę brzegu. Mógł jeszcze zostać z nią w wodzie, jednak idealna chwila została zmarnowana.

*

Dotarli zdyszani na ganek domu Isabelle. Krótka przebieżka w deszczu, który całkowicie ich zaskoczył, zmęczyła ich. Cesc właśnie odprowadzał tancerkę do domu po ostatnim już treningu przed konkursem, gdy spadła na nich pierwsza kropla. Później była kolejna i kolejna, aż rozpadało  się na dobre. Piłkarz wziął ją za rękę i  ostatni kilometr pokonali już w biegu.
Isabelle zatrzymała się przed drzwiami i wykręciła mokre włosy. Położyła torebkę na wycieraczce i oddychała ciężko.
- Ten bieg.. to  zbyt wiele na dzisiaj -  oparła się plecami  o drzwi. Kiedy w końcu złapała oddech spojrzała na Cesca, stojącego na ostatnim stopniu, i uśmiechnęła się szeroko – Deszcz na Hawajach! To cudowne!
Zaśmiała się radośnie.
Hiszpanowi automatycznie kąciki ust uniosły się w górę. Uwielbiał, jak się śmiała. Zresztą całą ją uwielbiał. Nie, nie uwielbiał. Kochał. Może to dziś jest ten właściwy moment?
Strzepał wodę z włosów i spojrzał za siebie na padający deszcz.
- No to… ja się będę zbierał. Do jutra, Isabelle.
- Cesc poczekaj – złapała go za dłoń – Przecież nie będziesz wracał w taki deszcz. Jeszcze się przeziębisz, a jutro konkurs. Nie mogę na to pozwolić. Chcesz przeczekać deszcz u mnie?
- A dziadek? Nie będę przeszkadzał?
- Nie, wchodź – otworzyła drzwi i gestem zaprosiła piłkarza do środka – Poznasz dziadka, jeśli jeszcze nie śpi.
- No dobrze – wszedł za nią i ruszył po omacku po mieszkaniu, kierowany tylko zarysem jej sylwetki.
Isabelle próbowała włączyć światło w każdym pomieszczeniu, które mijała, jednak bezskutecznie. Kiedy dotarła do kuchni poświeciła sobie telefonem w poszukiwaniu świeczek. Zapaliła jedną i postawiła na stoliku. Dopiero wtedy spojrzała na Cesca.
- Chyba wywaliło korki.
- Gdzie? Rzucę na nie okiem.
- Cesc nie trzeba, do rana powinno przejść.
- Nie pozwolę ci siedzieć do rana bez prądu – spojrzał na nią z  troską – Gdzie te korki?
- Pokażę ci – westchnęła i poprowadziła go korytarzem – O tutaj. Pomóc ci może?
- Jakbyś mi tak trochę poświeciła, tak z lewej, co?
Isabelle podeszła do Cesca i stanęła za nim, świecąc mu. Chwilę pogrzebał w skrzynce i po chwili zalało ich światło. Obrócił się z uśmiechem do Isabelle.
- I gotowe.
Ich twarze znalazły się tuż obok siebie. Cesc mógł policzyć wszystkie złote nitki znajdujące się w oczach Isabelle. To była ta chwila, nie może jej zmarnować. Lepszej już nie będzie miał.
Delikatnie położył dłonie na talii tancerki i przysunął ją do siebie. Isabelle oparła dłonie o jego klatkę piersiową i spojrzała prosto w jego czekoladowe tęczówki. Wiedziała, co się zaraz wydarzy. Czy chciała tego? Sama nie była pewna. Nie chciała się nad tym teraz zastanawiać. Teraz liczył się dotyk jego dłoni i usta, które bardzo szybko zbliżały się do jej warg.
Niby wiedziała, co ma się wydarzyć, jednak nie była przygotowana na tę chwilę. Było o wiele lepiej, niż sobie wyobrażała. Wargi Cesca delikatnie spotkały się z jej. Tym pocałunkiem wyrażał całe swe uczucie, jakim ja darzył. Czule pogłaskał ją po plecach i pocałował bardziej namiętnie. Isabelle poddała się mu całkowicie. Piłkarz od początku ją pociągał i tym pocałunkiem wyzwolił rozpierające ją pożądanie.
Isabelle oderwała się od Cesca, zgasiła światło i wzięła go za rękę. Po raz kolejny tego wieczoru Hiszpan po omacku podążał za swoją ukochaną. Tym razem jednak wiedział, gdzie skończy się jego droga. Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie takiego finału tego dnia. Isabelle zamknęła drzwi od swojego pokoju i pocałowała Cesca. Tym razem to ona przejęła inicjatywę. Popchnęła go na łóżko i usiadła na nim okrakiem ściągając przy tym przemoczoną koszulkę.
Tej nocy liczyło się tylko rozpierające ją pożądanie. Pożądanie, ale  i coś jeszcze… czyżby miłość?



~~~~~

Ten rozdział to jakaś katastrofa. Nie wypowiadam się na jego temat. Jeszcze jeden i koniec. Może to i dobrze...

Na życzenie głównej bohaterki, mojej kochanej Izusi, ostatni wieczór przed konkursem nie zakończył się tylko pocałunkiem. Niby od początku miałam zaplanowane, że wydarzy się coś więcej, ale jednak chciałam to zmienić, żeby było bardziej, no, niewinnie. Jednak Iza chciała czegoś więcej. Cóż, ma prawo, w końcu to blog o niej samej.

Nie mam zielonego pojęcia, kiedy będzie kolejny rozdział. Ostatnio wręcz zamieszkałam w pracy ;/

Następne opowiadanie będzie o Gerardzie Deulofeu: http://aixi-que-sera-millor.blogspot.com/