FC Barcelona

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 5



Cesc siedział na parkiecie studia i z wyczekiwaniem wpatrywał się w drzwi. Jeszcze chwila, a przejdzie przez nie ona – Isabelle – dziewczyna, która nie wiadomo jakim sposobem skradła jego serce. Dzisiaj był pierwszy dzień ich treningów przed konkursem. Sam nadal nie wiedział, dlaczego zaproponował jej pomoc, ale po prostu czuł, że musi tak zrobić. Bardzo cieszył się, że tancerka zgodziła się przyjąć jego propozycję. Oboje przecież mogli sobie pomóc. On jej w wygraniu konkursu, Isabelle Cescowi po prostu będąc przy nim.
Cesc nie potrafił sobie wyobrazić, jak będą wyglądać ich wspólne próby. Nie miał zielonego pojęcia o tańczeniu. Jakoś umiał poruszać się po parkiecie, jednak daleko mu było do poziomu, jaki  prezentowała sobą Isabelle. Hiszpan wiedział, że jeszcze wiele musi się nauczyć, jednak był gotowy wylewać z siebie w studiu  ostatnie poty. Wszystko, byleby tylko Isabelle wygrała ten konkurs. Zasługiwała na to.
Drzwi w końcu otworzyły się i stanęła w nich Is. Piękna jak zwykle. Rzuciła torbę przy wejściu i ruszyła w stronę Cesca. W międzyczasie zebrała swoje loki w wysokiego kucyka i  spięła je różową gumką. Klapnęła na parkiet obok piłkarza. Nawet to wydawało mu się w jej wykonaniu pełne wdzięku.
- Hej – przywitała się i położyła na plecach  na podłodze. Cesc nie mógł oderwać wzroku. Jej klatka piersiowa falowała w rytm jej oddechu. Miał wielka ochotę ułożyć się obok niej i złożyć na jej ustach czuły pocałunek, jednak nie po to się tu znalazł. Mieli konkurs do wygrania.
- Dzień dobry – uśmiechnął się do niej – Źle się czujesz?
- Nie, dlaczego? – Is zmieniła pozycję i położyła się na brzuchu, patrząc przy tym uważnie na Hiszpana.
- Bo… jakaś taka blada jesteś i no.. – zaczął się jąkać pod jej bacznym spojrzeniem, co wywołało uśmiech na jej twarzy – masz takie to fioletowe coś pod oczami.
- Masz na myśli cienie?
- A ja nie wiem, może i tak. Carlota zawsze pacykuje się wtedy tam jakimś beżowym mazidłem.
- Czyli korektorem?
- A ja nie wiem – wzruszył ramionami.
- Oj Cesc – Isabelle zaśmiała się i pokręciła głową. Piłkarz zrobił obrażoną minę, więc tancerka lekko szturchnęła go w ramię – Myślę, że lekcje tańca sobie na razie odpuścimy, a zamiast tego pouczymy się co nieco o kobietach, co?
- Wiem dużo o kobietach – mruknął – Więc czemu masz te cienie, co?
- Nie wyspałam się. Wiesz, z Mattem już miałam  gotową całą choreografię i wybraną muzykę. Wyszło, jak wyszło i będę tańczyć z tobą. Musiałam wymyśleć nowy układ i siedziałam nad tym całą noc.
- Czemu, nie mogło zostać to, co już miałaś?
- Nie Cesc. Matt to profesjonalny tancerz, dla ciebie by to było za trudne i nie dałbyś sobie rady.
- Dałbym – Cesc nienawidził, jak ktoś mu  wchodził na ambicje. Dawał wtedy z siebie wszystko, co mógł.
- Spokojnie – powiedziała, widząc jego minę – Ułożyłam układ, który będzie łatwy, ale jednocześnie skomplikowany.
- Czyli wygramy – Cesc podniósł się z kolan i podał jej dłoń, by pomóc Is wstać.
- Pytanie tylko, czy dasz radę?
- Dam na pewno – powiedział z przekonaniem.

*

- Cesc przestań się na mnie patrzeć! – Isabelle leżała na plaży na ręczniku i próbowała się opalać. Należała jej się ta przerwa, od ponad półtora tygodnia każdy dzień spędzała z piłkarzem próbując sprawić, by choć trochę przypominał tancerza.
- Nie patrzę się – zaprzeczył i od razu odwrócił wzrok. Przyłapała go! Jakim cudem, skoro miała zamknięte oczy i na dodatek jeszcze okulary przeciwsłoneczne?! Ta kobieca intuicja przyprawiała go czasem o dreszcze.
Isabelle jednak miała rację, gapił się na nią i nie mógł się powstrzymać. Ale to w ogóle nie była jego wina. To ona wyglądała tak nieziemsko w rozpuszczonych włosach, białych okularach i intensywnie różowym bikini, które mocno kontrastowało z jej opaloną skórą. Na dodatek te jej kształty. Marzenie każdego faceta, a on miał Is tuż obok siebie, wręcz na wyciągnięcie ręki.
Odkąd rozpoczęli wspólne treningi tancerka stała mu się naprawdę bliska. Nie wyobrażał sobie dnia, w którym jego pobyt na Hawajach się skończy, a on będzie musiał ją pożegnać. Nie, dla Cesca było to tak odległe w czasie jak rok 2100. Wolał nie myśleć o przeszłością, a skupić się na tym, co tu i teraz. Chciał spędzać z tancerką każdą chwilę, choć i tak byli ze sobą większą część dnia. Isabelle po prostu stawała się jedną z najważniejszych kobiet w jego życiu i nic nie mógł na to poradzić. Zresztą nawet nie chciał.
- Cesc ty się gapisz i na dodatek jeszcze kłamiesz! – Isabelle podniosła się na łokciach, zdjęła okulary i przyjrzała mu się. Było na czym oko zawiesić. Piłkarz niedawno wrócił z wody. Kropelki wyznaczały na jego piersi delikatne szlaczki, by po chwili wyparować z powodu promieni słonecznych. Włosy miał w nieładzie, co jeszcze dodawało mu  uroku. I te mięśnie… Isabelle mimowolnie sapnęła cicho. Niby powinna się przyzwyczaić do jego widoku po tylu godzinach treningu, ale nadal wzbudzał w niej podziw i coś jeszcze, czego jednak nie potrafiła nazwać.
- No dobra, masz mnie – zaczerwienił się i spuścił wzrok.
Isabelle uśmiechnęła się lekko. Powoli zaczynało do niej docierać, jak bardzo na niego działa. Jak na razie  nie chciała się nad tym zastanawiać, wolała cieszyć się chwilą.
Poderwała się z ręcznika i klepnęła Cesca w ramię – Ostatni w wodzie stawia shake’i!
Popędziła na złamanie karku przez plażę, jednak nie wygrała. Zaklęła w duchu. Tak to jest ścigać się z piłkarzem.
Cesc stał po kolana w wodzie i uśmiechał się triumfalnie. Nie przejęła się tym, że przegrała i niczym małe dziecko rzuciła się na fale. Dzisiaj mieli dzień wolny, postanowiła się więc bawić. Przeskoczyła jedną, drugą, gdy poczuła, jak czyjeś mocne ramiona obejmują ją w talii i unoszą do góry. Znała już ich dotyk bardzo dobrze. Cesc.
- Zobaczymy, czy umiesz pływać tak dobrze, jak tańczyć – wyszeptał jej do ucha i ruszył głębiej.
- Nie Cesc, przestań! – Is pisnęła i zaczęła się miotać w jego ramionach. Zupełnie zapomniała mu powiedzieć, że ona w ogóle nie umie pływać. Może i wbiegła do wody jak szalona, ale nigdy nie wchodziła głębiej niż do pasa.
- Ej, spokojnie! – zaśmiał się i szedł dalej – Fryzura będzie cała…Chyba.
Cesc błędnie odczytał jej przerażenie. Isabelle chwyciła go mocno za szyję i przywarła do jego ciała.  Zacisnęła oczy, nie chciała widzieć, jak daleko od brzegu się znajdują. W głębi duszy błagała go, by się w końcu zatrzymał. Tak bardzo się bała, że nawet nie liczył się dla niej fakt, jak blisko siebie byli. Jego gorący oddech na jej policzku. Jego dłonie na jej talii. Jej dłonie na jego szyi. Jej policzek tuż przy jego.
- Cesc proszę, zatrzymaj się – wyszeptała drżącym głosem – Ja… ja nie umiem pływać.
- Nie umiesz pływać?! – Hiszpan zatrzymał się raptownie i spojrzał w przerażone oczy Isabelle. Woda sięgała mu już za ramiona.
- No nie.
- Boże przepraszam – jęknął – Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- Bo…za bardzo się bałam – spuściła wzrok.
Ogrom ciepłych uczuć wypełnił go, gdy na nią spojrzał. W tamtej chwili Isabelle była dla niego wszystkim.
- Is, popatrz na mnie – powiedział łagodnie. Tancerka w końcu podniosła wzrok i utkwiła go w jego czekoladowych tęczówkach – Ze mną nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna, trzymam cię.
Na znak, że nie ma się czego bać, wzmocnił uścisk. W życiu by się nie spodziewał, że Isabelle nie potrafi pływać. W jego ramionach taka przerażona wyglądała na kruchą i delikatną. Nie mógł się dłużej powstrzymywać, musiał ją w końcu pocałować.  Inaczej oszaleje.
Pochylił nieznacznie głowę w jej stronę i już miał złączyć razem ich wargi, gdy mocniejsza fala zalała mu głowę. Prychając i parskając ruszył w stronę brzegu. Mógł jeszcze zostać z nią w wodzie, jednak idealna chwila została zmarnowana.

*

Dotarli zdyszani na ganek domu Isabelle. Krótka przebieżka w deszczu, który całkowicie ich zaskoczył, zmęczyła ich. Cesc właśnie odprowadzał tancerkę do domu po ostatnim już treningu przed konkursem, gdy spadła na nich pierwsza kropla. Później była kolejna i kolejna, aż rozpadało  się na dobre. Piłkarz wziął ją za rękę i  ostatni kilometr pokonali już w biegu.
Isabelle zatrzymała się przed drzwiami i wykręciła mokre włosy. Położyła torebkę na wycieraczce i oddychała ciężko.
- Ten bieg.. to  zbyt wiele na dzisiaj -  oparła się plecami  o drzwi. Kiedy w końcu złapała oddech spojrzała na Cesca, stojącego na ostatnim stopniu, i uśmiechnęła się szeroko – Deszcz na Hawajach! To cudowne!
Zaśmiała się radośnie.
Hiszpanowi automatycznie kąciki ust uniosły się w górę. Uwielbiał, jak się śmiała. Zresztą całą ją uwielbiał. Nie, nie uwielbiał. Kochał. Może to dziś jest ten właściwy moment?
Strzepał wodę z włosów i spojrzał za siebie na padający deszcz.
- No to… ja się będę zbierał. Do jutra, Isabelle.
- Cesc poczekaj – złapała go za dłoń – Przecież nie będziesz wracał w taki deszcz. Jeszcze się przeziębisz, a jutro konkurs. Nie mogę na to pozwolić. Chcesz przeczekać deszcz u mnie?
- A dziadek? Nie będę przeszkadzał?
- Nie, wchodź – otworzyła drzwi i gestem zaprosiła piłkarza do środka – Poznasz dziadka, jeśli jeszcze nie śpi.
- No dobrze – wszedł za nią i ruszył po omacku po mieszkaniu, kierowany tylko zarysem jej sylwetki.
Isabelle próbowała włączyć światło w każdym pomieszczeniu, które mijała, jednak bezskutecznie. Kiedy dotarła do kuchni poświeciła sobie telefonem w poszukiwaniu świeczek. Zapaliła jedną i postawiła na stoliku. Dopiero wtedy spojrzała na Cesca.
- Chyba wywaliło korki.
- Gdzie? Rzucę na nie okiem.
- Cesc nie trzeba, do rana powinno przejść.
- Nie pozwolę ci siedzieć do rana bez prądu – spojrzał na nią z  troską – Gdzie te korki?
- Pokażę ci – westchnęła i poprowadziła go korytarzem – O tutaj. Pomóc ci może?
- Jakbyś mi tak trochę poświeciła, tak z lewej, co?
Isabelle podeszła do Cesca i stanęła za nim, świecąc mu. Chwilę pogrzebał w skrzynce i po chwili zalało ich światło. Obrócił się z uśmiechem do Isabelle.
- I gotowe.
Ich twarze znalazły się tuż obok siebie. Cesc mógł policzyć wszystkie złote nitki znajdujące się w oczach Isabelle. To była ta chwila, nie może jej zmarnować. Lepszej już nie będzie miał.
Delikatnie położył dłonie na talii tancerki i przysunął ją do siebie. Isabelle oparła dłonie o jego klatkę piersiową i spojrzała prosto w jego czekoladowe tęczówki. Wiedziała, co się zaraz wydarzy. Czy chciała tego? Sama nie była pewna. Nie chciała się nad tym teraz zastanawiać. Teraz liczył się dotyk jego dłoni i usta, które bardzo szybko zbliżały się do jej warg.
Niby wiedziała, co ma się wydarzyć, jednak nie była przygotowana na tę chwilę. Było o wiele lepiej, niż sobie wyobrażała. Wargi Cesca delikatnie spotkały się z jej. Tym pocałunkiem wyrażał całe swe uczucie, jakim ja darzył. Czule pogłaskał ją po plecach i pocałował bardziej namiętnie. Isabelle poddała się mu całkowicie. Piłkarz od początku ją pociągał i tym pocałunkiem wyzwolił rozpierające ją pożądanie.
Isabelle oderwała się od Cesca, zgasiła światło i wzięła go za rękę. Po raz kolejny tego wieczoru Hiszpan po omacku podążał za swoją ukochaną. Tym razem jednak wiedział, gdzie skończy się jego droga. Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie takiego finału tego dnia. Isabelle zamknęła drzwi od swojego pokoju i pocałowała Cesca. Tym razem to ona przejęła inicjatywę. Popchnęła go na łóżko i usiadła na nim okrakiem ściągając przy tym przemoczoną koszulkę.
Tej nocy liczyło się tylko rozpierające ją pożądanie. Pożądanie, ale  i coś jeszcze… czyżby miłość?



~~~~~

Ten rozdział to jakaś katastrofa. Nie wypowiadam się na jego temat. Jeszcze jeden i koniec. Może to i dobrze...

Na życzenie głównej bohaterki, mojej kochanej Izusi, ostatni wieczór przed konkursem nie zakończył się tylko pocałunkiem. Niby od początku miałam zaplanowane, że wydarzy się coś więcej, ale jednak chciałam to zmienić, żeby było bardziej, no, niewinnie. Jednak Iza chciała czegoś więcej. Cóż, ma prawo, w końcu to blog o niej samej.

Nie mam zielonego pojęcia, kiedy będzie kolejny rozdział. Ostatnio wręcz zamieszkałam w pracy ;/

Następne opowiadanie będzie o Gerardzie Deulofeu: http://aixi-que-sera-millor.blogspot.com/

18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) szkoda, że został tylko ostatni :/ czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku.. Rozdział cudowny, naprawdę!
    Zdziwiłam się, że to Is na końcu przejęła inicjatywę :D
    Cesc teraz w siódmym niebie ^^
    Czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, jeśli chodzi o poranny trening, to śmiałam się jak głupek haha <3 Bosko to przedstawiłaś! :) No i ta końcówka, osz kurde, nieźle, nieźle! :* Genialny rozdział, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm świetny rozdział :D w końcu jakiś przełom w ich znajomości hah :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co ty chcesz, rozdział jest świetny! Cesc najszczęśliwszy w świecie, końcówka rozdziału <3 Czekam na dalsze losy.
    Całusy! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! :D
    Cesc^^ *-* xd
    Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mhm... Is i Cesc *o*
    Tak romantycznie xD
    Kurde.. mam nadzieję, że konkurs im pójdzie dobrze...skoro już nie trenują i do takich rzeczy przechodzą ^^
    Weź przestań, rozdział wyszedł cudownie <3
    Czekam na nexta xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi tam rozdział sie podoba :) wreszcie coś więcej ^^
    Mam nadzieję, że uda im się wygrać ten konkurs

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział, tylko szkoda że już tak blisko końca bloga :c
    czekam na następny! :* :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaa ♥ Jezus Maria, jak ty cudownie piszesz!
    Rozdział jest CUDOWNY, no i w końcu Is i Cesc są razem! ♥
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny ten rozdział jest, fajnie, że w końcu są razem ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. NAREEESZCIE! ♥
    Szkoda tylko, że teraz czas na ostatni rozdział..;/

    OdpowiedzUsuń
  13. Cesc otrzymał to co chciał najbardziej- Is :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam ten rozdział już dawno temu, ale dopiero teraz znalazłam czas na komentowanie.
    Cudny kochanie jest ♥
    POSZŁAM DO ŁÓŻKA Z CESCIEM mhm

    OdpowiedzUsuń
  15. A skąd tyyle szczęścia u Ciebie na blogu? :D
    Doobrze, że Iza czuwa ;p
    Rozdział jest świetny, bezdyskusyjnie! <3

    ps. przepraszam za zapłon ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny jest ten rozdział <3
    Świetnie piszesz ;* /Kasia Lewandowska-Reus .

    OdpowiedzUsuń